„Ręce, które kołyszą kołyskę rządzą światem”
przysłowie angielskie
Zacznę od krótkiej, ale mądrej opowiastki A. De Mello, którą ostatnio znalazłam na FB:
„Pewien człowiek, który był wciąż smutny i nie potrafił odnaleźć w życiu radości, usłyszał podczas przechadzki w parku śpiewającego cudnie ptaka: – Zazdroszczę Ci – powiedział, stanąwszy pod drzewem.- Musisz być bardzo szczęśliwy, skoro tak pięknie wyśpiewujesz swoją radość. – Ale ja nie dlatego śpiewam, że jestem szczęśliwy – odpowiedział ptak – jestem szczęśliwy, dlatego, że śpiewam.”
Czemu Wam o tym piszę? Bo piękne, prawdziwe i takie bliskie mojej duszy. Bo odkryłam w tym coś dla swojej wizji zachwytu nad rodzicielstwem i wychowaniem.
Zainspirowana opowiastką A. De Mello postanowiłam napisać własną jej wersję:
„Pewien rodzic, który był wciąż smutny i niezadowolony z tego, na kogo wychowuje swoje dzieci, zobaczył na pobliskim placu zabaw radośnie bawiącego się ze swoim dzieckiem innego rodzica. Ten z niezwykłym optymizmem i swobodną normalnością bujał siedzącego na huśtawce roześmianego kilkulatka:
– Zazdroszczę Ci- powiedział stanąwszy pod rozbujaną huśtawką– Musisz być bardzo szczęśliwy, skoro tak radośnie potrafisz bawić się z dzieckiem. Twój synek jest wyjątkowo grzeczny- dodał.
Trochę zdumiony tym stwierdzeniem roześmiany rodzic spojrzał na tego smutnego i rzekł– Ale ja nie dlatego jestem szczęśliwy, że potrafię bawić się z moim synkiem. I nie dlatego też, że on się grzecznie zachowuje. Jestem szczęśliwy, bo w ogóle mogę spędzić z nim czas – po czym ze spokojem i przenikliwą prawdą spojrzał na rodzica stojącego obok i dodał– Widzisz, moje dziecko jest teraz bardzo radosne, ale nie zawsze na jego twarzy gości tak ogromy uśmiech. Czasem bywa smutne, czasem niezadowolone, czasem płacze ze zmęczenia i nadmiaru wrażeń.
Jestem szczęśliwy, dlatego, że mogę go wychowywać, wspierać i być przy nim w jego radości i smutku. Jestem szczęśliwy, że mogę wskazywać mu drogę do celu. I nawet jeśli czasem czuję, że brak mi cierpliwości i sił, to staram się jak mogę, dla niego, siebie i świata, który on kiedyś będzie budował. Staram się, bo wiem, że warto.”
Moja wersja tej historyjki pokazuje czym tak naprawdę jest radość płynąca z rodzicielstwa w kontekście wychowania. Ja i mój mąż właśnie z tego ją czerpiemy. To nas zachwyca i pozwala wzrastać we własnym rozumieniu macierzyństwa i ojcostwa.
Nie mamy monopolu na wiedzę, pomysły na wychowanie i porady. Każdy jest inny, każdy zna siebie i swoje dziecko i każdy wychowuje je tak, jak najlepiej tylko potrafi. Ważne przy tym jest tylko jedno, to co jest w Tobie. Odpowiedz sobie więc na pytania:
Czy to, na kogo wychowujesz swoje dziecko jest tym, na kogo rzeczywiście chcesz go wychować?
I wcale nie chodzi mi tu o zawód, jaki w przyszłości mają wykonywać Wasze dzieci. Wręcz przeciwnie, mam tu na myśli przede wszystkim wartości i ludzi.
Czy to, w jaki sposób to robisz jest w zgodzie z Waszymi potrzebami, możliwościami i marzeniami?
Czy działasz w tym zakresie w kręgu własnego wpływu i na 100% własnych, rodzicielskich możliwości?
Jeśli tak właśnie postępujesz, myślisz i żyjesz, to znaczy, że jesteś wystarczająco dobrym rodzicem dla swojego dziecka. Więcej, jesteś wyjątkowym i wspaniały człowiekiem.
Patrz z mądrością wyrytą w sercu.
Dziś pozostawiam Was z tą refleksją.
Najnowsze komentarze